Fisker Karma znów płonie - tym razem w większych ilościach

W ostatnich miesiącach kilkakrotnie pisaliśmy o tajemniczych pożarach Fiskera Karmy. Producent na początku umywał ręce twierdząc, że nie ponosi odpowiedzialności za samozapłony. Jednakże pod naciskiem coraz większej rzeszy rozwścieczonych klientów, Fisker w końcu się ugiął. Po wnikliwych badaniach poprawiono wady i stwierdzono, że problem został zażegnany. Niestety najświeższy przypadek pokazuje, iż nie do końca... Kilka dni temu w New Jersey doszło do samozapłonu kilku Fiskerów Karma stojących na salonowym parkingu. 16 sztuk ekologicznego coupe spłonęło doszczętnie.

Według Fiskera powodem był huragan Sandy w wyniku którego kilka egzemplarzy Karmy zostało podtopionych. W efekcie doszło do zwarcia w instalacji elektrycznej i pożaru. Wygląda na to, że podzespoły Fiskera niezbyt dobrze radzą sobie z wilgocią, a nafaszerowane elektroniką nadwozia palą się niczym sucha słoma. Jeszcze nie słyszeliśmy o wodzie, która spowodowała pożar, więc tłumaczenie producenta jest co najmniej dziwne. Szczególnie w obliczu kilkunastu podobnych zdarzeń, które miały miejsce w ostatnich miesiącach.